Zdarzyło mi się kiedyś prowadzić warsztat teatralny z
dziećmi. Pracowaliśmy nad różnymi technikami bycia uważnym poprzez ciało oraz
nad głosem. Zwykle nie pracuję z osobami poniżej 16. roku życia, tym razem
jednak dałem się namówić na coś, co w efekcie okazało się bardzo ciekawym i
ważnym doświadczeniem. Dzieciaki były podzielone na dwie grupy wiekowe: 10-14
oraz 14-17 lat. Postanowiłem nauczyć je kilku tradycyjnych pieśni, które mają
tę właściwość, że należy śpiewać je białym głosem. Tzw. strój nietemperowany to
po prostu najbardziej naturalny sposób używania głosu. Nie wchodząc w zbyt
długie i skomplikowane wyjaśnienia: dźwięk płynie z dołu przez szeroko otwarty
kanał głosowy, a jego wysokość jest modulowana przez pracę przepony, nie zaś w
gardle.
Z jakiegoś dziwnego powodu my współcześni jesteśmy
przyzwyczajeni do zupełnie innego używania głosu. Mając wiecznie zaciśnięte
gardła, pospinane mięśnie ramion, szyi i pleców, zapadnięte do środka klatki
piersiowe, zablokowane w kolanach nogi i tak dalej używamy aparatu głosowego w
sposób szybko nadwyrężający nasze struny głosowe. Śpiewanie pieśni
tradycyjnych, które wymagają bardzo głośnej artykulacji, może się w tych warunkach
zakończyć bardzo szybko chrypką lub czasową utratą głosu. No chyba, że człowiek zacznie używać swego głosu w sposób naturalny.
Zabawne, jak ciężką pracę trzeba nieraz wykonać, aby być
w stanie dojść do tego, z czym w zasadzie wszyscy się rodzimy. To, co z naszego punktu widzenia jawi się jako normalne, może być (i zazwyczaj jest w istocie) nienaturalne. Paradoks polega
na tym, że jeżeli przez większą część życia używam swego głosu w sposób
nienaturalny – staje się to dla mnie normalne, nie znam innego sposobu. I kiedy
teraz ktoś będzie ze mną próbował pracować nad powrotem do naturalnego –
najprawdopodobniej na początku odczuję to jako coś nienormalnego, co zakłóca
mój zwykły sposób funkcjonowania. Dlatego, kiedy pracuję z ludźmi nad głosem,
co najmniej tydzień czasu zajmuje otwieranie kanałów głosowych i oduczanie
śpiewania (czy mówienia) przez ściśnięte gardło.
Pracując wtedy z dziećmi zauważyłem ciekawą rzecz. W
grupie starszej wszystko wyglądało jak na każdych innych warsztatach – ciężka
praca dzień po dniu nad oduczaniem ciała szkodliwych nawyków, jakich zdołało
nabrać przez lata przyzwyczajeń. Jednak w grupie młodszych dzieciaków już na
pierwszych zajęciach doznałem szoku. Większość z nich na dzień dobry śpiewała
białym głosem, mając doskonale pootwierane wszystkie kanały głosowe, nie
zaciskając gardeł i używając głosu w najbardziej naturalny, zdrowy sposób. Praca,
która normalnie zabiera około tygodnia tutaj okazała się po prostu zbędna!
U dzieciaków około 12-14 lat zaczynały się już spięcia w
gardle, forsowanie strun głosowych i wszystkie doskonale znane mi „normalne”
rzeczy. Natomiast piętnasto- i szesnastolatki używały głosu w sposób równie
nienaturalny jak ludzie dorośli.
Jest oczywiste, że za to w jak nienaturalny i szkodliwy
sposób używamy swojego ciała odpowiada nasze wychowanie, wszystko, co jako
dzieci i nastolatki przejmujemy od innych: wzorce ruchowe, wzorce emocjonalne,
wzorce myślowe. Nienaturalne staje się dla nas normalne. Chociaż jako dzieci
robimy wszystko w sposób zupełnie naturalny, stopniowo – poprzez wszystkie
wpływy, jakie odbieramy ze świata dorosłych – jesteśmy tego oduczani. Nasze
ciała, emocje i myślenie tresowane są w dostosowywaniu się do „normalności”. I
koniec końców tresura kończy się „sukcesem” – przestajemy funkcjonować w sposób
naturalny, dostosowujemy się do otaczającej zewsząd „normalności”.
Normalności, która tak naprawdę jest czymś zupełnie
postawionym na głowie.