Zamieszczam tu tekst dotyczący "Opowieści Lasku Wiedeńskiego" von Horwatha, które reżyseruję w olsztyńskim teatrze. W najbliższy piątek premiera. A póki co garść moich przemyśleń, do których impuls stanowił ten dramat i teatralna praca nad nim:
Tekst Horwatha jest przestrogą. Tym
bardziej przejmującą, że dopowiedzianą przez historię. Pisana na początku lat
30. sztuka oddaje stan ducha społeczeństwa austriackiego tuż przed dojściem
Nazistów do władzy w Niemczech. To swoista wiwisekcja życia wewnętrznego tych
ludzi. Zwyczajnych jak my, mających swoje problemy i tak samo jak my obecnie
borykających się ze skutkami kryzysów ekonomicznych wstrząsających światem Zachodu.
Można śmiało założyć, że im większe podobieństwo między tym, co się dzieje
teraz w nas a co działo się w tamtym społeczeństwie – tym realniejsza groźba,
że wszystko znowu potoczy się w podobnym kierunku. Naprawdę, czuć zimny dreszcz
na plecach obcując z „Opowieściami Lasku Wiedeńskiego”.
Żadna z postaci naszej
opowieści nie ma poczucia, że krzywdzi innych. Im więcej zła wyrządza, tym
bardziej sama czuje się ofiarą. W swoim poczuciu robi wiele dla dobra kogoś
innego. Im więcej tego „robienia dobra”, tym większe spustoszenia wokół.
Bezradność egoisty wobec niemożności wyjścia poza pancerz własnego ego.
Nie potrafię poddać
tych postaci łatwym ocenom. Nie chcę. Wiem, że sam wiele razy zachowuję się
właśnie tak jak one – krzywdzę kogoś w poczuciu, że mu pomagam lub że
powinienem tak czynić w imię wyższego celu (jakże często wyższy cel jest
zakamuflowanym interesem własnym!). Tak zostałem wytresowany. Wszyscy
zostaliśmy. Dlatego stanowimy doskonałe obiekty do manipulacji. Wystarczy
zabrać nam ekonomiczne poczucie bezpieczeństwa, abyśmy zaraz zapomnieli, że ci
wśród których przyszło nam żyć, to istoty ludzkie takie jak my.
Mogę się buntować, ale
nie mam żadnych szans w starciu ze społecznymi normami. Społeczeństwo dysponuje
naprawdę szerokim wachlarzem represji: od odsunięcia się ode mnie najbliższych
po odebranie mi możliwości zdobywania środków do życia.
Każde działanie będzie
tylko uruchomieniem kolejnego mechanizmu społecznego, znalezieniem się na z
góry wyznaczonych pozycjach. Możliwości manewru istnieją wyłącznie z pozoru, w
istocie nie są niczym innym jak projekcją ślepego umysłu.
Jedyne co naprawdę
mogę, to próbować zrozumieć. Dlaczego robię coś czego nie chcę albo dlaczego w
jakiejś sytuacji nie uczyniłem tego, co powinienem.
Prawdziwe zrozumienie nie ma nic
wspólnego z ciasnymi ograniczeniami ego. Przeciwnie – otwiera na doświadczenie
tego, co zostało nam dane od samego początku: doświadczenie bycie człowiekiem.