środa, 5 marca 2014

Zrozumieć drugą osobę

                W pewnej tradycji powiada się, że prawdziwie kogoś zrozumieć to tyle, co się z nim zgodzić. W pierwszym momencie takie stwierdzenie może się wydać absurdalne. Pojawia się masa obiekcji: jak to, mam się zgodzić z X-em, tym idiotą? Mam mu przytaknąć, kiedy sadzi swoje głupoty? Albo: przecież Y nie wie, o czym mówi. To dyletant, nieświadomy swojej ignorancji. Przykłady można by mnożyć w nieskończoność.
                Jak zwykle jednak, zanim zaczniemy wydawać gotowe sądy na temat innych, należałoby zacząć od siebie. Dlaczego uważam X-a za idiotę, zaś Y-ka za dyletanta? Może po prostu dlatego, że myślą inaczej niż ja? Czyli – jeśli się nad tym głębiej zastanowić – milcząco zakładam jako oczywistość, że tylko ja myślę „właściwie” i każdy, kto mojego sposobu rozumowania nie podziela, z założenia się myli. I na czym właściwie opiera się takie założenie? Na logicznych przesłankach? Nie, wyłącznie na moim zadufanym w sobie „ego”.
                Rozumienie drugiej osoby nie jest procesem, w którym punkt wyjścia stanowię „ja”. Wręcz przeciwnie. Ono zaczyna się właśnie w tej drugiej osobie, w moim wysiłku przeniknięcia do jej wnętrza. To jest początek, bez tego nic nie będzie możliwe. Próbuję wczuć się w drugiego człowieka, nie przyjmując tej zwodniczej perspektywy, która tak często powoduje we mnie złudzenie, że przecież wiem doskonale, co się w nim dzieje, bo go „znam”.
                Nie wiem nic. A to, co myślę, że „znam”, to jedynie moje projekcje – często własne wady, które jestem w stanie dostrzec tylko na zewnątrz, w innej osobie.
                Tak więc nic nie wiem. Nic nie zakładam z góry. Zaczynam badać, obserwować: „Dlaczego powiedział to, co powiedział?” „Z jakich emocji wynikają te słowa?” „Jakie doświadczenie spowodowało takie a nie inne słowa, działania, reakcje?”
                I wtedy czasem wydarza się taki rzadki moment, kiedy zaczynam r o z u m i e ć. Kiedy na krótką chwilę udaje mi się przeniknąć do czyjegoś wnętrza i odczuć wszystko, tak jak odczuwa ta osoba. Zobaczyć rzeczy jej oczyma. Zobaczyć s i e b i e jej oczyma.
I wtedy znikają wszystkie z góry założone „oczywistości”. Co pozostaje? Dwie ludzkie istoty naprzeciwko siebie.