Co właściwie oznacza samopoznanie? Samo słowo sugeruje pewien ruch do
wewnątrz – człowiek poznaje sam siebie. Jest to możliwe oczywiście tylko w taki
sposób, że bada on sam siebie, przygląda się sobie. Jak to osiągnąć? Kiedy
badamy jakiś obiekt przyglądamy mu się, dotykamy, próbujemy go używać
odkrywając, do czego może służyć. Lecz jak można przyjrzeć się samemu sobie?
Stanąć przed lustrem? Owszem, coś zobaczymy, ale co? Po pierwsze obraz nie do
końca zgodny z pierwowzorem: prawa strona będzie widoczna po lewej, a lewa po
prawej. Po drugie, będziemy mogli widzieć jedynie jakiś wycinek zewnętrznego
obrazu naszego ciała. A poznać siebie z pewnością znaczy coś więcej niż ujrzeć
swój zewnętrzny wizerunek (choć i to będzie bardzo owocne – jeśli naprawdę p o
t r a f i m y patrzeć).
Co zatem jeszcze należałoby ujrzeć? Starożytna formuła, tak często
przywoływana przez Sokratesa, brzmi: „Poznaj samego siebie”. Widniała ona na
frontonie świątyni Apolla w Delfach, lecz być może jest starsza niż cała grecka
kultura. Co sugeruje nam starożytna mądrość ukryta w tych słowach? Wydaje się,
że chodzi o wgląd w głąb siebie, pewien szczególny rodzaj introspekcji. Możemy
przyglądać się swoim reakcjom na różne wydarzenia, działania i słowa innych
ludzi, czy nawet – zmiany pogody. Możemy badać mechanizmy, które tymi reakcjami
rządzą. Możemy także – na co tak wielki nacisk kładą współcześnie różne nurty
psychoanalizy – zacząć uważnie śledzić wspomnienia z przeszłości, szukając w
niej czynników odpowiedzialnych za nasze obecne problemy psychiczne czy
emocjonalne. Badając siebie w ten sposób zgromadzimy z pewnością wiele bardzo
użytecznych danych. Jeśli będziemy robili to w sposób systematyczny i uczciwy,
prawdopodobnie uświadomimy sobie jak fałszywy jest nasz obraz siebie, jak to,
czym myślimy, że jesteśmy niewiele ma wspólnego z tym, kim naprawdę jesteśmy.
Wszystko powyższe jest z pewnością bardzo ważne, ale czy wyczerpuje to
znaczenie słów: „Poznaj samego siebie”? Oczywiście, że nie. Jeśli sięgniemy do
jakiejkolwiek tradycji hermetycznej, znajdziemy tam jeszcze jeden bardzo ważny
aspekt samopoznania. Otóż człowiek jest mikrokosmosem, to znaczy kosmosem w
miniaturze. Mówiąc o tej idei – że istota ludzka stanowi odwzorowanie całego
makrokosmosu, nie trzeba się odwoływać zaraz do hermetyzmu. Wystarczy przywołać
starotestamentową formułę, wedle której zostaliśmy stworzeni na obraz i
podobieństwo. Oznacza to, że badając siebie człowiek jest w stanie obserwować prawa
rządzące wszechświatem. „Jak w górze, tak na dole” – głosi Szmaragdowa Tablica.
Można więc powiedzieć, że najbardziej pożądanym celem samopoznania jest
zrozumienie nie tylko siebie, ale także praw rządzących rzeczywistością w
różnych jej aspektach. Jest też oczywiste, że osiągnięcie takiego wglądu musi
wiązać się z przemianą samego poznającego. Lub inaczej rzecz ujmując – ujrzenie
w sobie prawdy o własnej osobie oraz o otaczającej rzeczywistości, w sposób
nieunikniony prowadzi do przemiany. Nasz dotychczasowy skrajnie subiektywny sposób
postrzegania ustępuje miejsca innemu – bardziej neutralnemu, mniej zabarwionemu
różnymi przejętymi nieświadomie od innych przekonaniami, czy gotowymi sądami.
Poznając siebie zaczynamy badać, przyglądać się bez uprzedzeń, czyli – nie
przyjmując niczego na wiarę, nie zadowalając się mniej lub bardziej wyszukanymi
argumentami naszego intelektu. Próbujemy z o b a c z y ć, bez uprzedzeń, bez z
góry powziętych sądów. Próbujemy nauczyć się nie wiedzieć niczego z góry.
Próbujemy stać się uważni.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz