sobota, 25 maja 2013

Odpowiadanie

                Nasze zachowania prawie zawsze są wynikiem mechanicznych reakcji na różne czynniki. Dotyczy to tak samo odruchowego łapania spadającego ze stołu jabłka, jak i sposobu, w jaki prowadzimy z kimś rozmowę. Automatyzm reakcji sprawia, że mogą być one bardzo szybkie – gdyby to nasz umysł decydował o tym, kiedy złapać jabłko, leżałoby ono już na podłodze w momencie, w którym dotarłoby do nas, że stacza się właśnie ze stołu. Ciało musi reagować szybko – w świecie przyrody od tej szybkości zależy przetrwanie danego osobnika. Przy czym ciało z reguły doskonale wie, jak reagować.
                Problem zaczyna się w momencie, kiedy automatyczny staje się umysł. Zaczyna działać ściśle według szablonów, które zostały mu wpojone, zaniechując używania swych wyższych funkcji związanych z myśleniem (mówiąc o myśleniu zdecydowanie odróżniam je od mechanicznych łańcuchów skojarzeń, które notorycznie z nim mylimy).  Mam tu na myśli niższy umysł. Ten, którego funkcją jest segregowanie i przechowywanie informacji. Dla ułatwienia dalszego wywodu nazwijmy go intelektem w odróżnieniu od prawdziwego wyższego umysłu.
                Intelekt jest przekonany o swojej wyższości nad innymi funkcjami. Próbuje przejąć nie tylko kompetencje umysłu – szybko wypracowując w sobie przekonanie, że erudycja jest wiedzą, a ciągi skojarzeń – myśleniem – lecz niestety będzie się starał kontrolować również działania ciała. Tutaj leży źródło powstawania wszelkich niepotrzebnych i szkodliwych napięć mięśniowych, tutaj rodzi się większość blokad w różnych miejscach ciała (ci, którzy pracują z głosem będą doskonale wiedzieli, o czym mówię).
                Największe nieszczęście polega na tym, że intelekt potrafi tylko reagować. Nie jest zdolny do odpowiadania, tak samo jak nie potrafi myśleć. Dlatego pod jego „rządami” nasze relacje z innymi skazane są na pozostawanie pasmem mechanicznych bodźców i reakcji.
                Ktoś bliski wchodzi do mojego pokoju i zaczyna na mnie krzyczeć. Czuję się zaatakowany i błyskawicznie odpowiadam tym samym – agresywnym tonem głosu, oskarżeniami, pretensjami, krzykiem. Wybucha awantura. W końcu oboje przestajemy się do siebie odzywać. Przez najbliższych kilka godzin czuję jeszcze drżenie w klatce piersiowej. Po pewnym czasie udaje mi się wreszcie ochłonąć. Zaczynam analizować na zimno przebieg całego zdarzenia. Z czego wynikało zdenerwowanie tamtej osoby? Przypominam sobie różne fakty z ostatnich kilku dni i uświadamiam sobie, że jakieś wydarzenie wytrąciło ją z równowagi, czego jednym z efektów było prawdopodobnie dzisiejsze zachowanie. Uświadamiam sobie, że ona zazwyczaj tak właśnie reaguje na sytuacje, z którymi nie jest w stanie sama sobie poradzić. Dociera też do mnie, że takich kłótni mieliśmy już tysiące i że zawsze przebiegają według dokładnie tego samego schematu: słyszę coś, co powoduje, iż czuję się oburzony i reaguję krzykiem oraz próbą wzbudzania poczucia winy w drugiej osobie. W niej tylko podsyca to złość i pretensję, utwierdza w słuszności wyboru mnie jako „winowajcy”. U mnie zaś tocząca się kłótnia powoduje wzrastanie poczucia bycia „ofiarą” oraz potrzebę wyrażenia swojego „słusznego” gniewu na takie traktowanie, potrzebę, która – kiedy przyjrzeć się jej dokładniej – okazuje się tak naprawdę potrzebą zniszczenia przeciwnika, który podważa moją „prawość”.
                Tak to wygląda. Jest oczywiste, że nie mamy tu do czynienia z rozmową – nikt nie jest zdolny do dialogu. Dialog bowiem zaczyna się od słuchania, tutaj zaś jedna reakcja rodzi następną. Nikt nie pyta, nie ma więc komu słuchać. A jeśli nie ma komu słuchać, to nie będzie także komu odpowiadać.
                A oto jak mogłaby wyglądać ta sama sytuacja:
                Zanim odpowiem cokolwiek, zatrzymuję się. Ze wszystkich sił staram się nie mówić tego, co rodzi się we mnie jako natychmiastowa reakcja. Wkładam cały wysiłek w to, aby nie zareagować, przywołuję doznanie odczuwania ciała. Staram się znaleźć tu i teraz. Staram się zrozumieć, co się dzieje. Czemu ktoś na mnie krzyczy? Z czego bierze się w nim taki a nie inny sposób reagowania? Co kryje się pod słowami, które wypowiada? Co naprawdę stara mi się powiedzieć? Coś we mnie aż gotuje się i kipi z chęci wzięcia natychmiastowego odwetu, ale nie dopuszczam tego do głosu. Zamiast tego staram się obserwować w sobie tę potrzebę: skąd ona się bierze? Kto chce zareagować? Przyglądam się osobie naprzeciwko. Zastanawiam się, w jaki sposób powinienem jej odpowiedzieć. I na co? Być może jest część racji w tym, co ona mówi? A może jest to wynik reakcji na coś, co ja zrobiłem, co było krzywdzące i niesprawiedliwe? Może teraz dopiero jestem w stanie to zrozumieć?
                Staram się odpowiadać spokojnie. Staram się, aby w tej odpowiedzi nie było ani cienia złośliwości czy cynizmu. Aby była odpowiedzią, a nie oddawaniem ciosu.
Prawdziwa odpowiedź będzie pytaniem. Słuchanie bowiem zawsze wynika z chęci usłyszenia. Nie ulegam pokusie złudzenia, że przecież wiem, co ona myśli. Nie wiem. Jeśli wydaje mi się, że wiem, to tylko znaczy, że pozostaję we władzy projekcji. Prawdziwe słuchanie zaczyna się zawsze w tym właśnie momencie, w którym pozwalam sobie nie wiedzieć.
                Wydaje się proste i logiczne, prawda? Jednak ktoś, kto próbował kiedyś nie zareagować w takiej sytuacji, wie że to przedsięwzięcie niemal niewykonalne. Po fakcie, owszem, przy odrobinie wewnętrznej uczciwości jesteśmy w stanie dostrzec bezsens naszych reakcji i to, jak należało poprowadzić daną sytuację, aby uniknąć krzywdzących słów i zachowań. Ale w momencie, gdy to się działo, byliśmy całkowicie utożsamieni z naszym gniewem, z poczuciem „słusznej” obrony. To utożsamienie wydało nas na pastwę reakcji. I koniec końców – nie było nas w tej sytuacji. Bo przecież to nie my odpowiadaliśmy – to reagowały nasze mechanizmy obronne.

                Jeżeli jednak jakimś cudem się powiedzie – co wtedy? Oczywiście nie można generalizować, lecz jedno jest pewne: kiedy zachowamy się w sposób inny niż zawsze mechanizmy reakcji drugiej osoby na moment staną się bezsilne. Nastąpi coś w rodzaju złamania procedury. Działająca maszyneria na moment się zawiesi. I ten właśnie moment będzie szansą na prawdziwą odpowiedź.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz