Przyzwyczailiśmy się postrzegać umysł jako coś
oddzielnego od ciała, ciało jako coś oddzielnego od emocji i tak dalej. Takie
podziały tkwią głęboko w języku, którym mówimy, w kulturze, w której wyrastamy,
czy w stereotypach, które wpajane są nam od dzieciństwa.
Jednak, kiedy zaczniemy uważniej przyglądać się sobie,
spostrzeżemy jak sztuczne okazują się wszelkie tego typu granice. Na przykład
długotrwały stres z pewnością zaowocuje konkretnymi napięciami w ciele, z
których z kolei zrodzi się ból lub nawet jakieś poważniejsze schorzenia. Co
więcej, samemu można się przekonać, że określone pozycje ciała będą w człowieku
wywoływały określony nastrój.
Prowadząc warsztaty polegające na pracy z ciałem,
odkrywałem nieraz, że odzyskując naturalną więź ze swoją fizycznością, ludzie
często doświadczają bardzo intensywnych doznań emocjonalnych. Szczególnie,
kiedy wkraczamy w obszar pracy z głosem, ujawnia się dużo wewnętrznych blokad,
które rzecz jasna delikatnie staram się pootwierać. Kiedy to się uda (co zawsze
wymaga czasu i cierpliwości), często dzieje się tak, że do danej osoby
powracają bardzo stare wspomnienia, najczęściej z dzieciństwa, które choć
wydawały się zapomniane, teraz stają się bardzo żywe i wyraziste, wywołując
często całą lawinę silnych emocji. Jest to niewątpliwa oznaka, że blokada,
którą można umiejscowić się w konkretnym miejscu w ciele, istnieje także w
sferze emocjonalnej oraz wiąże się z określonymi momentami życia danej osoby.
Myślenie, emocje i ciało to niewątpliwie trzy różne
funkcje, ale mocno ze sobą powiązane i wzajemnie od siebie zależne.
Rozdzielając je sztucznie, tworząc koncept ciała i umysłu jako dwóch różnych
bytów, wprowadzamy podział w samych sobie, co skutkuje między innymi
wewnętrznym chaosem i ciągłą walką, której areną stajemy się my.
Wewnętrzny konflikt stał się tak nieodłączną częścią
sposobu funkcjonowania współczesnego człowieka, że przestaliśmy postrzegać go
jako coś nienaturalnego, coś, co sami wytworzyliśmy (i podtrzymujemy
nieświadomie poprzez sposób, w jaki funkcjonujemy na co dzień). Współczesna
kultura i nasze wychowanie nie dostarczają nam już narzędzi, dzięki którym
moglibyśmy ten konflikt uśmierzyć. Przeciwnie, tylko podsycają go jeszcze
bardziej i bardziej. Przyglądamy mu się więc bezradni, najczęściej projektując
ten chaos na zewnątrz. To inni są winni temu, że wciąż unieszczęśliwiamy
siebie, to złe zrządzenia losowe ponoszą odpowiedzialność za nasze jak
najgorsze wybory życiowe, to martwe przedmioty złośliwie powodują w nas napady
szału.
I naprawdę dużej pracy wymaga dojście do tego, aby
zobaczyć jak to wszystko jest ze sobą nierozdzielnie połączone. A powiedzmy
sobie szczerze – zobaczenie tego jest dopiero początkiem długiej drogi…
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz