Mój znajomy opowiedział mi kiedyś taką historię: na
początku lat osiemdziesiątych w hali widowiskowo-sportowej, w średniej
wielkości mieście wojewódzkim, odbywał się pokaz grupy ćwiczącej karate. W tych
czasach wszelkie sztuki walki były jeszcze w Polsce zjawiskiem egzotycznym i raczej
rzadko spotykanym. Uczestnicy pokazu łamali deski uderzeniami dłoni i stóp,
rozkruszali cegły i tak dalej. Na koniec wyszedł ich sensei i oświadczył
oniemiałej z podziwu widowni: „Proszę państwa, każdy z państwa może wykonać to,
co tu przed chwilą pokazaliśmy.” Z tylnego rzędu dał się słyszeć głos: „Nie, to
niemożliwe”. „Tak, pan nie” – stwierdził sensei.
Często fakt, że czegoś nie robimy spowodowany jest
wyłącznie tym, że nie wierzymy, iż moglibyśmy to robić. Nastawiamy się z góry
na taki obraz rzeczywistości, w którym nie jesteśmy w stanie tego dokonać.
Dlatego karateka miał rację – dla człowieka głęboko przekonanego, że coś jest
dla niego niemożliwe, faktycznie będzie to niemożliwe.
Rzecz jasna jest to osąd, niczym nie potwierdzony. On wie
już z góry, zanim jeszcze spróbował. Z takim nastawieniem nawet jeśli spróbuje
– nie uda mu się. Typowa samospełniająca się przepowiednia.
Jeżeli jednak nasz widz byłby w stanie nie utożsamić się
z tym subiektywnym, powziętym z góry osądem, mógłby po prostu spróbować.
Zamiast nastawiać się, po prostu to zrobić. Gdyby poszedł na swój pierwszy w
życiu trening, zacząłby pracować nad rozciąganiem mięśni, uczeniem się
podstawowych pozycji i tym podobne. Jego nauczyciel, krok po kroku, prowadziłby
go od stosunkowo łatwych rzeczy ku coraz trudniejszym, obserwował, nad jakim
aspektem szczególnie trzeba popracować z tą osobą i po jakimś czasie nasz uczeń
zapewne byłby w stanie dokonać tego, co widział podczas pokazu.
Warto pomyśleć o tym, zanim następnym razem powiemy coś w
stylu: „W moim życiu nie spotka mnie już nic dobrego”. Dlatego, że sposób, w
jaki jesteśmy do czegoś nastawieni, z reguły decyduje o tym, co się w tej
kwestii dalej wydarzy.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz