Jedną z wielu osobliwości naszego „normalnego” życia jest fakt, iż rzadko
udaje nam się przebywać w momencie, w którym właśnie jesteśmy. Z reguły
błądzimy myślami albo w przeszłości (wspomnienia) albo przyszłości
(oczekiwania, obawy, nadzieje). Prawie nigdy nie jesteśmy w stanie znaleźć się
tu i teraz. Oczywiście, rzadko jesteśmy tego faktu świadomi.
Każdy, kto trenował sztukę walki wiele razy doświadczył czegoś takiego:
robimy ćwiczenie, które polega na tym, że ktoś mnie atakuje, a ja mam
przechwycić jego wyprowadzającą cios rękę. Próbuję więc wyczuć jego ruchy i
idealnie zgrać się z nimi w czasie, ale za każdym razem albo reaguję za późno –
kiedy cios mnie dosięgnął i nie już ma co przechwytywać albo za wcześnie –
kiedy wykonuję nerwowy ruch, zanim partner zdążył w ogóle mnie zaatakować. Dlaczego
tak się dzieje? Po pierwsze dlatego, że reagować usiłuje umysł, choć w tym
wypadku nie należy to do jego kompetencji. Po drugie dlatego, że cały czas
błądzę gdzieś myślami, cały zanurzony jestem w wyobraźni, zamiast być uważnym.
Tkwię w moich wyobrażeniach i przewidywaniach, nie umiejąc znaleźć się w tu i
teraz.
Okazuje się, że bycie w tej chwili, która właśnie się wydarza,
doświadczanie siebie w niej i jej w sobie – jest czymś naprawdę trudnym, choć
wydawałoby się, że powinno być dla nas czymś najbardziej naturalnym i
oczywistym.
No cóż, nie jest.
A jednak każdy z nas doświadczył tego z pewnością w swoim życiu.
Na przykład, kiedy po paru godzinach męczącego chodzenia po górach zaczynamy
czuć w ciele zmęczenie, które ma w sobie coś przyjemnego: nasza zwykła gonitwa
myśli wycisza się sama z siebie, nagle zaczynamy w i d z i e ć i silnie odczuwać piękno oraz siłę widoku,
jaki roztacza się przed nami. Co więcej, zaczynamy też być świadomi swojego
ciała – nie tylko jego zmęczenia, nie tylko tego, że być może coś nas pobolewa,
ale także czegoś, co zabrzmi może śmiesznie i banalnie, choć odczute wcale
takim nie jest – że jesteśmy żywi.
Jakie to wspaniałe uczucie. Jak silnie odczuwamy je w sobie, kiedy się
wydarza. Jak szczęśliwi się wtedy czujemy. I jak to poczucie bycia szczęśliwym
nie ma nic wspólnego z momentami naszej normalnej radości, którą znamy
doskonale z codziennego życia, na przykład, kiedy udało nam się pomyślnie coś
załatwić.
Pojawia się jeszcze coś: poczucie wolności. Przez moment nie ograniczają
mnie chaotyczne ruchy moich myśli, czy uprzedzenia i lęki produkowane przez
emocje. Nie zajmuję się rozpamiętywaniem przeszłych wydarzeń ani też
wyobrażaniem sobie tych, które mają lub mogłyby nadejść. Jestem tu i teraz.
Nigdzie indziej. Ani minutę wcześniej ani sekundę później.
Potem najczęściej myślę: „Jakie to niesamowite!” lub coś podobnego. I w tym
momencie wszystko nagle się urywa jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki.
Dlaczego tak się dzieje? Jeśli następnym razem, kiedy was to spotka będzie
dostatecznie uważni, odpowiedź stanie się oczywista.
Przeżyłam „ tu i teraz”, udało mi się znaleźć w miejscu, o którym mówisz. Poczuciu wolności towarzyszyło szczęście i radość istnienia; zwykłe, stało się niezwykłym miejscem, czasem, obrazem, a przeżycia ostatnich lat, dni i godzin przestały istnieć. Byłam sama ze sobą, cieszyłam się z życia w sposób, którego dotąd nie znałam. Prawdziwa wolność, pozytywne, optymistyczne, dobre, czyste, piękne uczucie, dowodzące istnienia wielkiej nieograniczonej siły,to warte więcej, niż największa radość z posiadanych rzeczy, spełnionych marzeń, osiągniętych celów itp. Czas i miejsce, w których się znalazłam były przypadkowe, nie szukałam ich. Czy mogłabym to przeżyć jeszcze raz, czy można to świadomie wypracować?
OdpowiedzUsuńIstnieje cała masa różnorakich technik, których celem jest świadome osiągnięcie tego stanu. Przede wszystkim medytacyjnych, ale nie tylko. Paradoks polega na tym, że w istocie nie jest to kwestią wypracowywania w sobie czegoś nowego, ale raczej odblokowania bardzo naturalnego sposobu funkcjonowania.
OdpowiedzUsuńJak osiagnąć ten naturalny sposób funkcjonowana? To czego doświadczyłam nie miało związku z medytacją ani pracą nad sobą, było raczej, czymś zupełnie odwrotnym.
UsuńZacząć być uważnym. Czyli najpierw spróbować zrozumieć, co w moim nawykowym funkcjonowaniu powoduje, że moja uwaga cały czas jest kierowana albo w stronę różnych fantazji albo martwienia się o przyszłość albo utożsamiania się z różnymi ludźmi, zdarzeniami, rzeczami. Jest to piekielnie trudne: zobaczyć działanie całego tego mechanizmu. Ale z drugiej strony, kiedy pojawia się ktoś w nas, kto jest w stanie takie rzeczy obserwować, coś się zaczyna zmieniać w całym mechanizmie - niejako samo z siebie. I to jest pierwszy krok.
OdpowiedzUsuń