sobota, 14 lipca 2012

Oszczędzanie energii


            Każde nasze działanie potrzebuje określonej ilości energii, aby mogło zostać wykonane. Dotyczy to tak czynności, które wykonujemy przy użyciu naszego ciała, jak i wszelkich aktywności psychicznych (emocjonalnych i umysłowych). Gdy pracujemy fizycznie, po pewnym czasie musimy coś zjeść, aby nie opaść z sił i móc dalej kontynuować. Tak samo jest, gdy pracujemy intelektualnie. Z pewnością też każdemu z nas zdarzyło się choć raz w życiu zauważyć jak bardzo wyczerpany jest po trudnej emocjonalnie rozmowie. Powtórzę raz jeszcze: wszystko, co robimy, czujemy bądź myślimy pochłania określoną ilość energii.
            Nasze ciało posiada wspaniałą zdolność przyswajania potrzebnej mu energii z różnego rodzaju pokarmów, które są mu dostarczane. Problem pojawia się wtedy, kiedy nasze działania pochłaniają więcej energii, niż jest ono w stanie jej wyprodukować.
            Nie mamy świadomości tego, jak wiele energii marnujemy zużywając ją na niepotrzebne działania, emocje lub fantazje, które wyzwalają się w nas zupełnie automatycznie. Na przykład jak dużo energii pochłania codziennie nawyk nieustannego gadulstwa. Mówimy dużo i mówimy nieustannie. Nie tylko wtedy, kiedy chcemy coś zakomunikować innym, ale także wtedy, gdy nie mamy nic do powiedzenia, jednak nawykowo prowadzimy rozmowę, gdyż po prostu nie potrafimy milczeć. Kolejna rzecz, która pochłania ogromne ilości naszej energii to nieadekwatne do sytuacji napięcia mięśniowe. Ponieważ dawno zatraciliśmy poczucie własnego ciała, nie mamy na ogół świadomości tego, jak bardzo spięte są pewne partie naszego ciała. Często, aby podnieść do ust szklankę z wodą zużywamy na to energię, której starczyłoby na przeniesienie paru worków cementu.
            Sytuacją, w której doskonale można zaobserwować to, ile energii zużywają różne nasze działania, jest tak zwany kac. Mówię o potężnym bólu głowy oraz ogromnym osłabieniu ciała, kiedy to leżymy plackiem na łóżku i nawet tak prosta czynność jak przekręcenia się na bok wydaje się wysiłkiem na miarę startu w maratonie olimpijskim. Zauważmy, ile wtedy kosztuje nas wypowiedzenie choćby krótkiego zdania. W tym stanie także nasze mięśnie będą mniej spięte niż na co dzień. W sytuacji krytycznej ciało odzyskuje kontrolę nad sobą i natychmiast redukuje wszystkie niepotrzebne napięcia, bo po prostu nie dysponuje energią na to, aby je podtrzymywać. Podobnie dzieje się po ogromnym wysiłku fizycznym – wtedy także większość napięć w naszym ciele po prostu się rozluźnia.
            Pierwszym krokiem do tego, by zacząć bardziej ekonomicznie gospodarować swoją energią jest zaobserwowanie na co ją tracimy i w jakich ilościach. Dlatego najpierw należy nauczyć się to obserwować. Ile energii i jakiej uszło ze mnie po godzinie rozmowy o niczym ze znajomymi? Jak wiele jej straciłem na nienaturalnie napięte mięśnie ramion i karku, po tym jak zacząłem się spieszyć, aby zdążyć zrobić coś, co powinienem skończyć już dawno temu? I tak dalej i tak dalej.
            Kiedy jesteśmy już w stanie obserwować to, o czym mowa, następnym etapem będzie powstrzymywanie się od reakcji. Bowiem wszystkie te sytuacje, w których jakieś działanie zabiera nam więcej energii niż potrzebowałoby w normalnych warunkach, związane są z nawykowym reagowaniem na różne bodźce. Na przykład: czuję presję czasu – chcę coś zrobić jak najszybciej – nawykowo spinam mięśnie karku i ramion oraz zaczynam myśleć bardzo chaotycznie. Zamiast reagować natychmiast, mogę dać sobie chwilę czasu, na to, aby spokojnie przyjrzeć się sytuacji i spróbować ustalić jakich działań ona potrzebuje. Na pewno nie spięcia mięśni, czy chaotycznie rozbieganych myśli. Co należy zrobić najpierw? To i to. Dobrze. Za chwilę zrobię to i to. Postaram się przy tym nie napinać mięśni (obserwuję je i próbuję rozluźnić, kiedy tylko poczuję jak zaczynają mimowolnie się napinać) oraz nie wpadać w myślową panikę. Staram się wykonać jedną rzecz w jednym czasie, nie zaś wszystko na raz. Po kolei. Ustalam co najpierw, co potem, która czynność nastąpi po której. Kiedy wiem już precyzyjnie, co mam robić i w jakiej kolejności – dopiero wtedy zaczynam działać.
            Dobrym ćwiczeniem na nie-reagowanie będzie znalezienie codziennie dziesięciu minut na to, aby zostawić wszystkie nasze bieżące sprawy i pobyć sam na sam ze sobą. Można usiąść lub się położyć. W miarę możliwości zredukować wszelki hałas (wyłączyć telewizor, radio, czy sprzęt grający) i spróbować przez dziesięć minut nie robić nic innego jak tylko poczuć swoje ciało i obserwować myśli (nie angażując się w nie – po prostu oglądać je jak obrazy w kinie).
            Choć może wydawać się to łatwe dla tych, którzy jeszcze nie próbowali, ćwiczenie jest w istocie bardzo trudne. Z początku owe dziesięć minut będzie wydawać się trudną do zniesienia wiecznością, a wszystkie nasze nawyki będą robiły co w ich mocy, aby odciągnąć naszą uwagę i sprawić, byśmy zareagowali (na przykład pomyśleli o czymś nieprzyjemnym, co ma się wydarzyć i zaczęli się tego bać, napinając od razu mięśnie, czy czując jak przyspiesza bicie naszego serca). Z czasem jednak powinno być coraz łatwiej.
Wykonując regularnie to proste ćwiczenie będziemy w stanie po pewnym czasie zaobserwować, jak wiele energii jesteśmy w stanie oszczędzić, nie reagując nawykowo na bodźce, których pełne jest nasze współczesne życie.
            

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz