Żyjemy w kilku światach jednocześnie, choć na ogół nie
jesteśmy tego świadomi. Na przykład nasze postrzeganie jest wypadkową sposobu,
w jaki nasze zmysły percypują odpowiednie dane tworząc z nich obraz
rzeczywistości oraz interpretacji tego obrazu, odbywającej się w naszym umyśle.
Na przykład widzimy długą linę w odległości kilku metrów od nas. Do naszego
umysłu dociera obraz wzrokowy – długi przedmiot o kształcie pofalowanej linii i
specyficznej barwie. Jeżeli jesteśmy dajmy na to w Indiach, w lesie – ten
kontekst może tak ukierunkować nasze myślenie, że zobaczymy węża. Dopiero
podszedłszy i uważnie przyjrzawszy się naszemu obiektowi, będziemy mogli
uświadomić sobie naszą pomyłkę.
Bardzo często postrzegamy to, co chcemy zobaczyć, a nie –
co naprawdę widzimy. Dotyczy to tak
konkretnych rzeczy i przedmiotów w polu naszego widzenia, jak też bardziej
abstrakcyjnych sytuacji. Na przykład jesteśmy w toksycznym związku. Nasze
emocje wysyłają nam cały czas sygnały świadczące o tym, jak źle wpływa na nie cała
ta sytuacja i jej trwanie. Rozwiązanie jest w zasięgu ręki, wystarczy po prostu
to przerwać, ta druga osoba także nieświadomie tego pragnie, bo przecież męczy
się tak samo jak my. Ale nie robimy tego, przeciwnie, tkwimy w coraz bardziej
chorej i nieznośnej sytuacji międzyludzkiej, myśląc o tym, jacy jesteśmy
nieatrakcyjni, przywołując strach przed samotnością i przekonując samych
siebie, że jeśli rozstaniemy się z osobą, z którą tak nam źle w tej chwili,
nikt inny nie zainteresuje się nami.
Rozwiązanie jest proste, ale robimy bardzo wiele, aby go
nie dostrzec. Boimy się zmiany. Wolimy to, co znane – a nasze poczucie bycia
nieszczęśliwym jest już czymś znajomym i oswojonym – niż coś, czego nie znamy,
czego jeszcze nie doświadczyliśmy, nawet jeśli mogłoby się to okazać czymś dla
nas zbawiennym. Boimy się zmiany status quo.
Życie nie przyniesie nam tego, czego pragniemy. Życie
przyniesie nam to, co o nim myślimy. Jeżeli myślimy, że jesteśmy nieatrakcyjni
i nikt się nami nigdy nie zainteresuje – tak właśnie się stanie. Sami
nieświadomie będziemy taką sytuację nieustannie tworzyli, wysyłając podprogowe
sygnały, uciekając – nieświadomie – przed sytuacjami, w których ktoś mógłby się
nami zainteresować.
Dlatego jeśli chcemy coś zmienić, jeśli naprawdę chcemy
coś zmienić, najlepiej będzie zacząć od zmiany sposobu myślenia o danej
sytuacji. I nie chodzi mi tutaj o „pozytywne myślenie”, czy tego typu praktyki.
Nic z tych rzeczy. Chodzi mi o to, aby spojrzeć na swoją sytuację w sposób
nieuprzedzony (odsyłam do wpisu o tytule „Moc
neutralnego”). Zobaczmy sytuację taką, jaką jest. Nie oceniajmy. Nie
krytykujmy. Nie komentujmy. Po prostu przyjrzyjmy się.
Jeżeli nauczymy się patrzeć bez oceniania, będziemy w
stanie dostrzec w danej sytuacji zarówno rzeczy, które mogą uczynić ją jeszcze
gorszą niż jest, jak i sposób, w jaki to, co czyni nas w niej nieszczęśliwymi
można zmienić w walor, który zmieni radykalnie wydźwięk całości.
Każda, nawet najbardziej skomplikowana i ponura sytuacja
nosi w sobie własne rozwiązanie. Trzeba tylko być w stanie je dostrzec. I to jest właśnie najtrudniejsza
sztuka.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz