Aby być w
stanie działać, musimy najpierw nauczyć się nie-działać. Przez działanie
rozumiem odwrotność mechanicznego reagowania,
przez nie-działanie zaś umiejętność powstrzymania się przed takimi
mechanicznymi reakcjami. Skupmy się dzisiaj na nie-działaniu.
Temat ten
oczywiście jest tak szeroki, że nie da się go wyczerpać ani w jednym poście,
ani nawet w całej księdze czy zestawie ksiąg. Dlatego skupię się dziś na jednym
z jego aspektów.
Nawyku
mechanicznego reagowania nabywamy już od najmłodszych lat. Współczesny styl
życia, wartości i pojęcia, jakie są nam przekazywane w procesie wychowania,
presja psychiczna jakiej podlegamy już od wieku szkolnego, to wszystko najpierw
wykształca a następnie wzmacnia naszą „normalną” (lecz nie naturalną!)
tendencję do reagowania na wszystkie bodźce w sposób zupełnie nieadekwatny. Kiedy
te reakcje zaczynają się regularnie powtarzać bardzo szybko przeradzają się w nawyki. Im
bardziej utrwalony nawyk, tym większą ma władzę nad nami i tym mniejsze
prawdopodobieństwo, że bez pomocy z zewnątrz będziemy w stanie go w sobie
zaobserwować i że tak powiem przyłapać na gorącym uczynku. Czym bardziej coś
jest nieświadome, tym większą mocą psychiczną w nas dysponuje. Nasze nawyki są
tak wszechobecne, że raczej trudno byłoby znaleźć choćby jedną sytuację, w
której im nie podlegamy. Co oznacza, że przytłaczającą większość naszych
czynności wykonujemy nie my, lecz właśnie nasze nawyki.
Oczywiście
to samo tyczy się naszych zachowań, reakcji emocjonalnych, czy procesów
skojarzeniowych przebiegających w naszych umysłach. Większość z nich to jedynie
mechaniczne reakcje na zewnętrzne bądź wewnętrzne bodźce. Reakcje, którymi
kierują nawyki, nie zaś żadna świadoma intencja. Wyobraźmy sobie taką sytuację:
siedzę przy komputerze i mam do skończenie bardzo ważny tekst na jutro. Jest
już północ, rano muszę wstać o szóstej, udało mi się napisać lewie dwa akapity,
a wiem, że aby wyczerpać temat potrzebuję co najmniej dziesięciu stron. Czuję,
jak narasta we mnie zdenerwowanie i wściekłość na samego siebie, bo przecież
mogłem usiąść do pisania wiele godzin temu, zamiast gapić się bezmyślnie w
telewizor i oglądać po raz kolejny ten sam ulubiony film. Chcę to zrobić
szybko, zaczynam się spieszyć, a im bardziej narasta we mnie ten pośpiech tym
więcej głupich błędów zaczynam robić, tym dłużej schodzi mi na ich poprawianiu,
skreślaniu całych zdań i formułowaniu ich od nowa. W tym momencie wchodzi moja
dziewczyna i pełnym troski głosem pyta, kiedy położę się do łóżka. Nagle
zaczynam na nią krzyczeć, rugam ją w bardzo niesprawiedliwy sposób, po czym
widzę, jak z oczu zaczynają płynąć jej łzy. Dziewczyna wychodzi, trzaskając
drzwiami i wiem już, że będzie teraz trzeba ciężko pracować nad tym, aby
zaczęła się do mnie odzywać, po tym jak ją potraktowałem. Wstaję z krzesła,
uświadamiam sobie jak bardzo jestem zdenerwowany i jak głupie oraz nieadekwatne
do sytuacji było moje zachowanie.
No właśnie:
na ile moje było to zachowanie?
Spróbujmy
sobie wyobrazić czym w takiej sytuacji mogłoby być nie-działanie. Kiedy narasta
we mnie wewnętrzna potrzeba tego, aby zacząć krzyczeć, zatrzymuję się –
zaczynam przyglądać się sobie i swoim emocjom. Próbuję poczuć ciało, w jakiej
pozycji się znajduje, które mięśnie są napięte i jak mocno. W jakiej pozycji
znajduje się kręgosłup. Jakie jest tempo oddechu. Niczego nie staram się
zmienić – jedynie obserwuję i próbuję powstrzymać reakcję. Widzę ją – widzę jak
wzbiera we mnie ochota, aby krzyknąć, aby wyładować swoją złość i frustrację na
Bogu ducha winnej osobie. Widzę też jak bardzo niesprawiedliwe i wstrętne
byłoby takie zachowanie z mojej strony. Uświadamiam sobie, że to, co pragnę
zrobić jest absurdalne i kompletnie irracjonalne. Czy naprawdę muszę to robić? Jakie będą konsekwencje
takich działań, jeśli pozwolę nawykom je we mnie uruchomić?
Bardzo
trudno jest być w stanie to widzieć w
samym momencie, gdy to się w nas wydarza. Z reguły umiemy to dostrzec dopiero
po wszystkim, kiedy już się zadziało. Ale na początek dobre i to.
Jak widać
choćby na tym przykładzie, nie-działanie dla nas współczesnych jest czymś
bardzo trudnym, czasem wręcz nieosiągalnym.
Pomyślmy
wobec tego, jak trudne musi być działanie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz