wtorek, 17 lipca 2012

Nie-działanie


            Aby być w stanie działać, musimy najpierw nauczyć się nie-działać. Przez działanie rozumiem odwrotność mechanicznego reagowania, przez nie-działanie zaś umiejętność powstrzymania się przed takimi mechanicznymi reakcjami. Skupmy się dzisiaj na nie-działaniu.
            Temat ten oczywiście jest tak szeroki, że nie da się go wyczerpać ani w jednym poście, ani nawet w całej księdze czy zestawie ksiąg. Dlatego skupię się dziś na jednym z jego aspektów.
            Nawyku mechanicznego reagowania nabywamy już od najmłodszych lat. Współczesny styl życia, wartości i pojęcia, jakie są nam przekazywane w procesie wychowania, presja psychiczna jakiej podlegamy już od wieku szkolnego, to wszystko najpierw wykształca a następnie wzmacnia naszą „normalną” (lecz nie naturalną!) tendencję do reagowania na wszystkie bodźce w sposób zupełnie nieadekwatny. Kiedy te reakcje zaczynają się regularnie powtarzać bardzo szybko przeradzają się w nawyki. Im bardziej utrwalony nawyk, tym większą ma władzę nad nami i tym mniejsze prawdopodobieństwo, że bez pomocy z zewnątrz będziemy w stanie go w sobie zaobserwować i że tak powiem przyłapać na gorącym uczynku. Czym bardziej coś jest nieświadome, tym większą mocą psychiczną w nas dysponuje. Nasze nawyki są tak wszechobecne, że raczej trudno byłoby znaleźć choćby jedną sytuację, w której im nie podlegamy. Co oznacza, że przytłaczającą większość naszych czynności wykonujemy nie my, lecz właśnie nasze nawyki.
            Oczywiście to samo tyczy się naszych zachowań, reakcji emocjonalnych, czy procesów skojarzeniowych przebiegających w naszych umysłach. Większość z nich to jedynie mechaniczne reakcje na zewnętrzne bądź wewnętrzne bodźce. Reakcje, którymi kierują nawyki, nie zaś żadna świadoma intencja. Wyobraźmy sobie taką sytuację: siedzę przy komputerze i mam do skończenie bardzo ważny tekst na jutro. Jest już północ, rano muszę wstać o szóstej, udało mi się napisać lewie dwa akapity, a wiem, że aby wyczerpać temat potrzebuję co najmniej dziesięciu stron. Czuję, jak narasta we mnie zdenerwowanie i wściekłość na samego siebie, bo przecież mogłem usiąść do pisania wiele godzin temu, zamiast gapić się bezmyślnie w telewizor i oglądać po raz kolejny ten sam ulubiony film. Chcę to zrobić szybko, zaczynam się spieszyć, a im bardziej narasta we mnie ten pośpiech tym więcej głupich błędów zaczynam robić, tym dłużej schodzi mi na ich poprawianiu, skreślaniu całych zdań i formułowaniu ich od nowa. W tym momencie wchodzi moja dziewczyna i pełnym troski głosem pyta, kiedy położę się do łóżka. Nagle zaczynam na nią krzyczeć, rugam ją w bardzo niesprawiedliwy sposób, po czym widzę, jak z oczu zaczynają płynąć jej łzy. Dziewczyna wychodzi, trzaskając drzwiami i wiem już, że będzie teraz trzeba ciężko pracować nad tym, aby zaczęła się do mnie odzywać, po tym jak ją potraktowałem. Wstaję z krzesła, uświadamiam sobie jak bardzo jestem zdenerwowany i jak głupie oraz nieadekwatne do sytuacji było moje zachowanie.
            No właśnie: na ile moje było to zachowanie?
            Spróbujmy sobie wyobrazić czym w takiej sytuacji mogłoby być nie-działanie. Kiedy narasta we mnie wewnętrzna potrzeba tego, aby zacząć krzyczeć, zatrzymuję się – zaczynam przyglądać się sobie i swoim emocjom. Próbuję poczuć ciało, w jakiej pozycji się znajduje, które mięśnie są napięte i jak mocno. W jakiej pozycji znajduje się kręgosłup. Jakie jest tempo oddechu. Niczego nie staram się zmienić – jedynie obserwuję i próbuję powstrzymać reakcję. Widzę ją – widzę jak wzbiera we mnie ochota, aby krzyknąć, aby wyładować swoją złość i frustrację na Bogu ducha winnej osobie. Widzę też jak bardzo niesprawiedliwe i wstrętne byłoby takie zachowanie z mojej strony. Uświadamiam sobie, że to, co pragnę zrobić jest absurdalne i kompletnie irracjonalne. Czy naprawdę muszę to robić? Jakie będą konsekwencje takich działań, jeśli pozwolę nawykom je we mnie uruchomić?
            Bardzo trudno jest być w stanie to widzieć w samym momencie, gdy to się w nas wydarza. Z reguły umiemy to dostrzec dopiero po wszystkim, kiedy już się zadziało. Ale na początek dobre i to.
            Jak widać choćby na tym przykładzie, nie-działanie dla nas współczesnych jest czymś bardzo trudnym, czasem wręcz nieosiągalnym.
            Pomyślmy wobec tego, jak trudne musi być działanie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz